BLOG PRZENIESIONY NA NOWY ADRES:
http://robert.skarzycki.pl/blog/naszynach/

wtorek, 3 kwietnia 2012

"Wsiąść do pociągu"...

Gdy na pewnym portalu społecznościowym znalazłem wpis moich znajomych, że doskonale bawili się grając w jakąś grę, a w nazwie tej gry padło słowo "pociąg" - zatrzymałem się na chwilę. Hmm... Czyżbym nie znał jakiejś drugiej, "mkolskiej" natury tych osób? Czyżby spędzali wieczory i noce, katując jakiś symulator kolejowy? Nie wierzyłem, póki nie sprawdziłem załączonego linka. Jakież było moje zdziwienie, gdy zostałem przeniesiony tu. Szanowni Państwo, proszę sobie wyobrazić, że istnieje gra planszowa "Wsiąść do pociągu", w której poruszamy się po Europie (chyba istnieje cała linia-seria tych gier, osadzonych w różnych realiach historyczno-geograficznych), odwiedzając różne miejsca i wykonując określone zadania. Brzmi interesująco, prawda? Ciekawe, tym bardziej, że owi moi znajomi nie mają nic wspólnego z uwielbieniem dla kolei (a przynajmniej ich o to nie podejrzewam), tym większe było moje zdziwienie, że taką grę posiadają, że w nią grają - i co więcej, mają z tego, jak to się mówi: niezły fun.
Szybkie oko ekonomisty dojrzy oczywiście określoną cenę, jaką sobie życzą producenci. No cóż... Za stary jestem, by prosić Świętego Mikołaja o prezenty na Boże Narodzenie... Chyba kiedyś kupię coś takiego swoim dzieciom... (Jak już je będę miał... ;) )

środa, 28 marca 2012

Bilet Podróżnika - dla podróżników!

Dotychczas, korzystając z hojnie przyznanych studentom ulg na podróżowanie kolejami, nie zwracałem większej uwagi na oferty promocyjne przygotowywane przez PKP InterCity. Z pociągów Ex i EIC nie korzystam - przy sporej ofercie TLK oraz IR, a także uwzględnieniu zniżki 51-procentowej, burżuazyjną rozpustą byłoby korzystanie z pociągów PKPIC z wyższej półki.
Zakładam jednak, że moja pasja podróżowania koleją (i podróżowania po Polsce!) nie wygaśnie wraz z wygaśnięciem praw do wszelkich ulg ustawowych (nabycia któregoś stopnia inwalidztwa nie przewiduję...) - warto rzucić zatem okiem na oferty PKP InterCity, skierowane raczej do osób, które z ulg nie korzystają: a jest w czym wybierać. W tym poście zajmę się prezentacją oferty pn. "Bilet Podróżnika". (Aktualne informacje na stronie PKPIC.)
Ów Bilet Podróżnika za jedyne 69 zł (lub wersja dla klasy 1. - 99 zł) umożliwia nam podróżowanie wszystkimi pociągami TLK, począwszy od piątku, od godz. 19.00, do poniedziałku, do 6.00. Jeśli poniedziałek lub piątek jest dniem (ustawowo!) wolnym od pracy, to oferta wydłuża się o 24 godziny z odpowiedniego "końca"). (Np. jeśli poniedziałek jest wolny, to możemy jeździć do wtorku, do 6. 00.)
Wydawać by się mogło, że przez dwa weekendowe dni (ew. trzy, jeśli jakieś święto się napatoczy w piątek lub poniedziałek) niewiele da się "wycisnąć" z takiego biletu. Tymczasem da się zbudować sensowny weekendowy wyjazd - za grosze, nawet dla osoby, która już nie ma ulg ustawowych. Oto kilka przykładów:

Z Warszawy do Zakopanego (lub w Gorce, ew. Beskid w okolicach Suchej)
Wyjeżdżamy z Warszawy którymś z nocnych TLKów do Zakopanego - ze Wschodniej 20:52 lub 00:12. W zależności od wybranego pociągu i docelowej stacji, możemy przyjechać na 8 do Suchej, 5 lub 9 do Chabówki, 6 lub 10 do Zakopanego. Jest sobotni poranek, uderzamy w góry - łazimy całą sobotę i niedzielę. Powrót? Z Zakopanego mamy TLK do Warszawy o 21:28 i 22:56. W stolicy jesteśmy ok. 5:30 lub trochę po 7 - w poniedziałek. (Uwaga! Przy wariancie wyjazd pociągiem późniejszym, o godzinie 6:00 w poniedziałek - gdy kończy nam się ważność Biletu Podróżnika - wciąż jesteśmy w pociągu. Musimy zatem dokupić za 17 zł - wg taryfy normalnej - bilet na odcinek Warka-Warszawa. Ale i tak jesteśmy finansowo do przodu.)
Podsumowując: za 69 zł mamy podróż z Warszawy na Podhale i z powrotem (ew. 86 zł - przy wariancie późniejszego powrotu w poniedziałek). Tymczasem normalna taryfa przewiduje za odcinek Warszawa-Zakopane w obu kierunkach kwotę 126 zł. Słowem: oszczędność 57 zł (lub 40 zł). Zaoszczędzone pieniądze można wydać na dowolny cel lub - jeśli chcemy zażyć trochę luksusu i lepiej wypocząć w czasie nocnej podróży - pokusić się na Tanią Kuszetkę: za 25,50 zł otrzymujemy miejsce do leżenia (bez pościeli), w normalnym wagonie z miejscami do leżenia (w przedziale 6 leżanek). (Spójrzmy - nawet biorąc kuszetkę w obie strony i tak jesteśmy finansowo do przodu, co prawda tylko o kilka zł. :) )

Zwiedzanie Torunia i Poznania - pierniki i rogale
Ruszamy z Warszawy Centralnej równo o godz. 19:00 (wykorzystujemy Bilet Podróżnika maksymalnie :) ). Po trzech godzinach jesteśmy w Toruniu. Tam kierujemy się bezpośrednio do jakiegoś wcześniej zarezerwowanego miejsca noclegowego. Sobotę przeznaczamy na zwiedzanie wpisanej na światową listę dziedzictwa UNESCO starówkę Torunia. Koniecznie kupujemy pierniki (najlepsze w sklepie na ul. Żeglarskiej - wychodząc z rynku w stronę Wisły, bodajże drugi sklep po prawej stronie ;) ). Po obiedzie, ruszamy o 17.15 do Poznania. W czasie dwugodzinnej podróży mijamy Gniezno - i wieczorem jesteśmy w stolicy Wielkopolski. Wieczorny spacer na rynek i zawijamy do miejsca spania. W niedzielę na śniadanie jemy świętomarcińskie rogale. Reszta dnia to zwiedzanie Poznania (polecam nie tylko starówkę, Ostrów itp., ale także secesyjną dzielnicę na zachód od linii kolejowej). O 19:20 mamy pociąg do Warszawy, do której docieramy około 23. Dwa dni - dwa miasta: za jedyne 69 zł (plus dwa noclegi, ale tego tu nie kalkuluję, rzecz jasna). Gdybyśmy chcieli kupować oddzielne bilety - w taryfie normalnej zapłacilibyśmy 48+38+56=142 zł. W kieszeni zostają 73 zł (wystarczy na pewno na jeden nocleg, a gdyby poszukać hosteli, to może i na oba ;) ). Propozycja atrakcyjna, bo nie korzystamy z nocnych przejazdów (lepiej się wyspać w wygodnym łóżku), ruszamy w piątek wieczorem (nie trzeba nawet urywać się z pracy w piątek), wracamy jeszcze w niedzielę (nie spóźnimy się do pracy w poniedziałek).

Wschodnia Małopolska (lub inaczej Galicja)
Odjazd 12 minut po północny ze Wschodniej. Kilka minut przed 9 jesteśmy w Tarnowie. Wysiadamy z pociągu, jemy śniadanie, zwiedzamy. 12:23 wsiadamy w pociąg i po półtoragodzinnej podróży jesteśmy w Rzeszowie. Mamy 6 godzin na obiad i zwiedzanie stolicy woj. podkarpackiego. O 20:20 wsiadamy w pociąg do Przemyśla, do którego docieramy o 21:48. Zmęczeni trudami podróży, kierujemy się na nocny wypoczynek. Niedzielę przepędzamy w Przemyślu - jest tam kilka ciekawych miejsc do zobaczenia. Powrót do Warszawy - albo bezpośrednio (wyjazd z Przemyśla 14:46, przyjazd na 23), albo z przesiadką w Krakowie (wyjazd 18:45, w Warszawie na 05:23, w Krakowie Płaszowie spędzamy około 30-40 minut).
Na oddzielne bilety wydalibyśmy 61+21+24+65=171 zł. Oszczędność niebagatelna - 102 zł!

Wrocław
Z Warszawy startujemy w piątek po 22. We Wrocławiu meldujemy się około 6. Powrót - w niedzielę 16:20 odjazd z Wrocka, przed północą jesteśmy w Warszawie. Dwa dni zwiedzania stolicy Dolnego Śląska to oczywiście mało - ale dzięki wykorzystaniu Biletu Podróżnika płacimy niemalże dwa razy mniej za przejazd. Zamiast 63 zł razy dwa (czyli 126 zł) tylko 69 zł. W efekcie, jeśli chcemy, to możemy się wybrać do Wrocławia w dwa kolejne weekendy - i mamy prawie 4 dni we Wrocławiu, z dojazdem za 138 zł. ;)

[ciąg dalszy nastąpi - bo to jeszcze nie koniec!]

środa, 7 marca 2012

ED-74 w barwach TLK

PKP Intercity podaje na swojej stronie listę pociągów TLK, które są obsługiwane nowoczesnymi składami ED-74. Niestety, w spisie nie dołączono godzin odjazdów i trzeba ręcznie wyszukiwać pociąg według jego numeru/nazwy. Dla wszystkich miłośników kolei, a także tych podróżnych, którzy chcieliby wybrać się pociągiem właśnie tego typu, załączam poniższą listę:

TLK "Goplana"
Warszawa Wschodnia - Poznań Gł. 18:43-21:49
Poznań Gł. - Warszawa Wschodnia 07:20-10:37

TLK "Podlasie"
Terespol - Warszawa Zachodnia 10:47-13:49
Warszawa Zachodnia - Terespol 07:15-10:07

TLK "Smok Wawelski"
Warszawa Wschodnia - Kraków Gł. 20:23-23:26
Kraków Gł. - Warszawa Wschodnia 06:18-09:22

TLK "Kraszewski"
Warszawa Zachodnia - Biała Podlaska 17:20-19:30
Biała Podlaska - Warszawa Zachodnia 20:23-22:39

TLK "Aleksandria" (kursuje tylko w niedziele)
Terespol - Kraków Płaszów 17:45-00:10

TLK "Cegielski" (trasowany przez Włoszczową, Łódź, Kutno)
Kraków Płaszów - Poznań Gł. 15:12-22:05
Poznań Gł. - Kraków Płaszów 06:00-12:57

niedziela, 26 lutego 2012

Transgranicznie: Koleją na Litwę

Z Litwą mamy tylko jedno połączenie kolejowe - przez przejście graniczne w Trakiszkach. Kursuje przezeń jedna para pociągów - "Hańcza" relacji Warszawa Zachodnia-Šeštokai (i z powrotem). Do owego Szostakowa (bo tak po polsku brzmi nazwa tej miejscowości) raczej nikt specjalnie wybierał się nie będzie, ale z tym pociągiem skomunikowany jest pociąg litewskich kolei - do Wilna (jedzie też m.in. przez Kowno).
"Hańcza" odjeżdża z Zachodniej o 7:10, trochę po 13 przekracza granicę i na 14:47 czasu lokalnego (czyli tego +1 w stosunku do Polski) melduje się w Šeštokai. Tam o 15:00 odjeżdża pociąg do Wilna (przyjazd na 17:56).
Odnośnie cen i sposobów na obniżenie wydatku (broń Boże nie należy kupować bezpośredniego, międzynarodowego biletu z Warszawy do Wilna!) - odsyłam do kilku wpisów na tym blogu: tu, tu i tu. Warto pamiętać, że "Hańcza" - jako jeden z niewielu pociągów na polskich torach - jest zawsze zestawiana z wagonem do przewozu rowerów.

Tyle jeśli chodzi o teraźniejszość. Teraz może trochę o przeszłości, przyszłości i marzeniach. :) Oczywiście kiedyś - tzn. do 1945 r. z Warszawy do Wilna jeździło się przez Grodno. To właśnie tędy prowadzi kolej petersburska, czyli nitka łącząca dawną stolicę carskiego imperium z Warszawą. W okresie międzywojennym i Grodno, i Wilno leżały na terenie Polski, więc nie było problemu z transportem na tej linii. Zmiana granic po drugiej wojnie światowej zmieniła tutaj wszystko. Urwało się normalne połączenie z Wilnem. Dopiero w latach 60. wybudowano łącznicę Sokółka-Dąbrowa Białostocka, dzięki czemu z Białegostoku można w miarę normalnie dojechać do Augustowa i Suwałk (wcześniej trzeba było jechać przez Ełk). Po upadku ZSRR i powstaniu na jego gruzach nowych państw, sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej. Obecnie, gdy na Białorusi obowiązują wizy, a Litwa jest członkiem UE - najkrótszy i najprostszy przejazd koleją petersburską przez Grodno nie wchodzi w grę. W efekcie trzeba nadłożyć sporo drogi przez Suwałki i Kowno. (Dotyczy to zresztą nie tylko kolei, ale i jazdy samochodem.) Marzenia należy jednak mieć - tak jak kiedyś trudno było sobie wyobrazić upadek ZSRR i podróże po Europie bez paszportu, tak i mnie wolno marzyć, że kiedyś będzie można bezproblemowo pojechać pociągiem do Wilna (i dalej!) przez Grodno.
Sprawą przyszłości, ale już nie tej okrytej we mgle marzeń, ale tej realnej - są duże zmiany na obecnym połączeniu na Litwę - przez Suwałki i przejście graniczne w Trakiszkach. W przeciągu dwóch lat ma powstać normalnotorowa linia do Kowna. Trzeba bowiem pamiętać, że na Litwie - jak w całym dawnym ZSRR - sieć kolejowa jest szerokotorowa. Polski pociąg "Hańcza" dojeżdża do stacji Šeštokai - dalej nie ma już normalnych torów. Plan przewiduje pociągnięcie normalnotorowej linii aż do Kowna, żeby po pierwsze można było to drugiego miasta Litwy dojechać z Polski i całego systemu kolei normalnotorowej - bez przesiadek; po drugie - żeby przesiadki/przeładunek z normalnego na szeroki tor następowały na dużej stacji węzłowej, a nie "w polu". Pomysł jest bardzo dobry, popieram w całości.
Myślę jednak, że warto pójść i w drugim kierunku - wybudować te kilkanaście (lub trochę więcej) kilometrów toru szerokiego, aż do Suwałk. Dzięki temu litewskie pociągi szerokotorowe z Wilna, Kowna lub skądkolwiek mogłyby kursować bezpośrednio do Suwałk. Logiczny byłby też podział: regionalne pociągi litewskie (takie jak obecny pociąg Šeštokai-Wilno) wjeżdżałyby do Polski, do Suwałk; natomiast polskie pociągi kwalifikowane kursowałyby w relacjach do Kowna.
Szkoda też, że obecnie - kiedy takiej linii normalnotorowej nie ma - nie wykorzystuje się istniejącego na stacji w Mockavie systemu SUW 2000. Jest to nasz polski patent, który umożliwia wagonom, które jadą na specjalnie przygotowanych do tego dwusystemowych wózkach, zmianę rozstawu kół w ciągu kilkunastu minut. Rozwiązanie - rewelacja, pracuje chyba obecnie na linii "wylotowej" na Ukrainę, w Mościskach. Czemu zostało zarzucone na odcinku litewskim?

środa, 15 lutego 2012

Transgranicznie: Koleją do Niemiec

Poniżej pierwszy odcinek z serii - jak dojechać tanio i łatwo (koleją!) do naszych sąsiadów. Najpierw - Niemcy.


Ze Szczecina:
Codziennie mamy do dyspozycji wspaniały dojazd do Berlina: 8 par połączeń regionalnych oraz jedną parę pociągu klasy EC. Podróż trwa około dwóch godzin (od 1h45m do 2h12m). Część pociągów to relacje tylko do Angerműnde, ale z dogodnym, kilkuminutowym skomunikowaniem z pociągiem do Berlina. Jednakże tymi połączeniami z przesiadką dojedziemy do samego Berlin Hauptbahnhof, natomiast pociągi bezpośrednie to relacja tylko do dworca Berlin Gesundbrunnen. Pociąg EC oczywiście dojeżdża do berlińskiego dworca głównego.
W kierunku do stolicy Niemiec pociągi odjeżdżają o 4:28 (przesiadka), 7:56 (bezpośredni, tylko do Gesundbrunnen),  8:35, 10:16, 12:26 (wszystkie trzy z przesiadką), 14:32 (EC), 16:36, 18:26 (oba bezpośrednie, tylko do Gesundbrunnen), 20:50 (bezpośredni, w relacji do Berlin ZOO Garten, jedzie trasą okrężną przez dworce Ostbahnhof, Alexanderplatz i Freidrichstrasse).
Z powrotem do Polski (dojazdy z dworca głównego):  6:33, 7:48, 9:33, 11:37 (EC), 12:33, 14:33, 17:18 (ten jeden nie odjeżdża z Haputbahnhofu, ale z Gesundbrunnen), 18:33, 20:33.
Co ciekawe, EC jest pociągiem relacji Szczecin Główny - Praha, zatem mieszkańcy stolicy woj. zachodniopomorskiego mogą bezpośrednio dojechać do stolicy Czech. :) (Drugą stroną medalu jest to, że ten EC - jako przecież pociąg kwalifikowany - nie jest szybszy na odcinku Szczecin-Berlin od pociągów regionalnych, zatrzymujących się na każdej stacji. :))
Jak zatem widać - oferta bardzo szeroka, a co więcej: mamy do dyspozycji atrakcyjną promocję, którą serwują nam Przewozy Regionalne. Za przejazd w jedną stronę na tym odcinku zapłacimy tylko 10 euro! (Inne atrakcyjne oferty cenowe opisałem zbiorczo na końcu tego wpisu.)

Z Kostrzyna:
Ze stacji Kostrzyn (chodzi o ten Kostrzyn nad Odrą, rzecz jasna - nie mylić z Kostrzynem Wielkopolskim! ;)) począwszy od 5:07 co godzinę (niemalże równo co 60 minut) odjeżdża bezpośredni pociąg do stacji Berlin Lichtenberg. Czas podróży: poniżej 1,5 godz. Ostatni kurs z Kostrzyna o 21:10. W kierunku powrotnym analogicznie - w sumie 16 kursów co godzinę od 5:37 do 20:38. (Czyli można jeszcze do wieczora pobalować w berlińskich knajpach i spokojnie wrócić przed północną do Ojczyzny. ;))
Wszystkie wymienione pociągi kursują w relacji Kostrzyn-Berlin Lichtenberg, ale spora ich część jest dobrze skomunikowana z tymi jadącymi z/do "głębi kraju". Z Gorzowa Wlkp. mamy mniej-więcej dogodne połączenie do Berlina co 2 godziny (z przesiadką w Kostrzyniu, rzecz jasna). Sięgając jeszcze dalej - z Krzyża (ważny punkt przesiadkowy - leży na linii Poznań-Szczecin; jadąc więc np. z Warszawy raczej tu będziemy się przesiadać na pociąg w kierunku Kostrzyna) 5:03, 6:29, 8:46, 13:25, 14:46, 16:18, 18:18. Wszystkie te połączenia to 3-4 godziny podróży. Jest jeszcze dłuższe (czas jazdy 4h44m) połączenie z dwoma przesiadkami - odjazd 10:25.
Znowu - kolejne miasto z bardzo dobrym (wybornym wręcz!) połączeniem ze stolicą Niemiec. A przy tym dosyć dobrze skomunikowane z resztą kraju - warto zapamiętać, żę Kostrzyn może być naszą bramą do Reichu. ;)

Z Rzepina (czyli kierunek z Poznania i Zielonej Góry):

Kolejną kolejową "bramą" do Niemiec jest linia Rzepin-Słubice-Frankfurt n. Odrą. Z samego Rzepina mamy do dyspozycji trzy pociągi kategorii REGIO: 8:19, 13:03, 18:13. Pierwszy z nich jest w relacji z Zielonej Góry, dwa kolejne - z Poznania. (Czas jazdy Poznań-Frankfurt to prawie 3 godz.; z Zielonej Góry to 2 godziny z małym "hakiem".) Ponadto w Rzepinie zatrzymują się także międzynarodowe pociągi kwalifikowane z Warszawy bezpośrednio na Berlin Hauptbahnhof (EC - odjazdy z Rzepina - 10:54, 13:54, 18:54, 21:54 oraz EN 22:47).
Jednakże pasażerowie preferujący podróże ekonomiczne, jeśli chcą jechać do Berlina nie są skazani na EC. Jeśli dotrzemy do Frankfurtu nad Odrą którymś z wcześniej wymienionych pociągów REGIO, to w tymże Frankfurcie mamy dosyć dogodne skomunikowania na niemieckie pociągi regionalne do Berlina: podróż Rzepin-Berlin zajmie mniej niż 1,5 godz. (np. połączenie: Rzepin 18:13-Frankfurt 18:38 i Frankfurt 18:41-Berlin Ostbahnhof 19:42). Co więcej, jeśli znajdziemy się w Rzepinie w środku dnia, gdy nie ma kursów do Frankfurtu, to możemy "ratować się" połączeniem przez wspomniany wyżej Kostrzyn - mamy dwa połączenia: odjazd z Rzepina 15:17 (godzinna przerwa w Kostrzyniu - np. na "ostatni" obiad zapłacony w złotówkach ;)) i 19:09 (ten już bez dłuższego oczekiwania - trzyminutowe skomunikowanie w Kostrzyniu i na 21:28 jesteśmy w Berlinie).

Z Żagania (a po drodze także Żary):
Z Żagania są do dyspozycji dwa pociągi (jadące do niemieckiej stacji Frost): 5:30, 15:30. (Analogicznie w drodze powrotnej.) Oferta skromna, ale ten kierunek jest oczywiście mniej ważny niż wyżej opisane trzy szlaki z zachodniej i północno-zachodniej Polski - do Berlina. Jednakże dla podróżujących na Łużyce, do Chociebuża - a także stamtąd możemy bardzo szybko dostać się do Lipska (jakieś 2 godzinki pociągiem RE) - jest to chyba rozwiązanie dosyć korzystne.

Zgorzelec:
Kolejnym przykładem "bazy wypadowej" do Niemiec może być Zgorzelec. Po pierwsze dlatego, że możemy wybrać jeden z trzech codziennych pociągów relacji Wrocław-Drezno (odjazdy ze Zgorzelca: 9:13, 15:13, 20:13). Po drugie: są to nowe i schludne autobusy szynowe. Po trzecie: Zgorzelec-Görlitz to ponoć bardzo ładne miasto. :) Po czwarte: możemy tu skorzystać z baaardzo atrakcyjnej oferty nazwanej bilet Euro-Nysa. Za jedyne 25 zł możemy cały dzień (od momentu "skasowania" do 4 rano następnego dnia) jeździć pociągami regionalnymi w przygranicznym trójkącie Niemiec, Czech i Polski. W Polsce zasięg obowiązywania sięga do Bolesławca, w Czechach obejmuje Liberec, a w Niemczech - na głównej linii do Drezna dojedziemy z nim aż do Bischofswerdy. Z samego Wrocławia za 39 euro dojedziemy do Drezna. (Przy bilecie rodzinnym/grupowym można "zejść" z ceny nawet do 12 euro/osobę.)
Podróż tymi pociągami jest szybka - ze Zgorzelca to troszkę ponad godzinę, z Wrocławia - ok. 3,5 godz. Polecam każdemu, a zwłaszcza miłośnikom kolejnictwa, bo po drodze zwiedzamy ciekawe obiekty inżynieryjne: wiadukt w Bolesławcu i most w Zgorzelcu. :)

Bilety:
Wspomniałem wyżej już o ofercie Euro-Nysa, wspomniałem także o atrakcyjnych cenach na trasie Szczecin-Berlin. Uporządkujmy teraz te informacje. Po pierwsze - jeśli chodzi o bilet Euro-Nysa (zasięg obowiązywania, dokładne ceny etc.), to odsyłam na strony Przewozów Regionalnych. Warto jedynie podkreślić, że bilet obowiązuje na wspomnianym obszarze nie tylko w pociągach, ale także w komunikacji autobusowej (m.in. PKS-y w Bolesławcu, Węglińcu, Jeleniej Górze).
Po drugie - Brandenburski Związek Transportowy (VBB) oferuje "taryfę stykową": ze Szczecina i Gorzowa możemy wedle jej postanowień na specjalnych zasadach cenowych podróżować do Berlina, do Poczdamu i na berlińskie lotnisko Schönefeld. Według tej taryfy dojazd ze Szczecina do Berlina będzie kosztował (w jedną stronę) 10 euro; z Gorzowa - 11 EUR. Jadąc z tego drugiego miasta mamy do dyspozycji także bilety dla małych grup (do 5 osób), m.in. jednorazowy za 32,40 EUR (co daje 6,48 EUR/osobę przy pełnej grupie).
Przy podróży ze Szczecina warto zainteresować się ofertami DeutscheBahnu takimi jak: Schönes-Wochenende-Ticket, Brandenburg-Berlin-Ticket, Mecklemburg-Vorpommern-Ticket. Pierwszy z nich przewidziany jest dla grup do 5 osób (koszt ok. 40 EUR) i pozwala nam na nieograniczone podróżowanie po bardzo dużej części Niemiec przez jeden dzień z dwóch weekendowych dni (kompletna lista związków transportowych, które honorują ten bilet - do przejrzenia tu). W Polsce możemy nim przejechać odcinki od granicy do pierwszej stacji (do Szczecina, Zasieków, Zgorzelca, Słubic i Kostrzyna). Pozostałe dwa bilety też są biletami jednodniowymi, ale obowiązują w dni powszednie, jednakże na dużo mniejszym obszarze (Brandenburgia).

Przyszłość:
"Rynek Kolejowy" donosi, że w czerwcu, wraz z korektą rozkładu, ma się poprawić skomunikowanie polskich i niemieckich pociągów: polskich w relacji Zielona Góra-Frankfurt n. Odrą, niemieckich - dalej do Berlina. Ja bym jednak rozwijał ofertę połączenia ZG-Berlin także w kierunku przejścia granicznego Zasieki-Forst, ponieważ tamtędy można by poprowadzić pociągi relacji Wrocław-Berlin (które moim zadaniem byłyby czymś bardzo atrakcyjnym - i dla polskich, i dla niemieckich podróżnych). Tradycyjna, jeszcze sprzed 1945 r. trasa pomiędzy tymi odcinkami wiodła właśnie po tej linii przez Cottbus, Forst, Żary, Żagań i Legincę. To tędy kursował przed wojną słynny "Latający Ślązak" - superszybki jak na ówczesne czasy (a i jak na polskie obecnie - prędkość handlowa ok. 140 km/h...) spalinowy pociąg relacji Berlin-Breslau, który ów 350-kilometrowy odcinek pokonywał w mniej niż 3 godziny (sic! ja! tak!). Dzięki temu wrocławianie uzyskaliby dobre połączenie z Berlinem (obecnie muszą albo dotelepać się do Rzepina, albo jechać przez Drezno, co nie jest zbytnio szczęśliwym rozwiązaniem), także z opcją przesiadki w Cottbus i dalej np. do Lipska. Z tego połączeni skorzystać mogliby także mieszkańcy Legnicy oraz Zielonej Góry (krótki dojazd i dosiadka w Żarach).
Jeśli chodzi o Zieloną Górę - warto pomyśleć o reaktywacji linii Czerwieńsk-Gubin. Nie wiem, jak jest tam stan torów, ale Google Maps pokazuje, że linia kolejowa jest w całości. :) Reaktywacja linii tylko dla ruchu Gubin-Zielona Góra (po drodze nie ma zbyt dużych miejscowości) być może nie miałaby sensu, ale jeśli tędy puścić ruch z ZG do Niemiec (np. do Cottbus), to perspektywa staje się sensowniejsza.

Podsumowując - perspektywy transportu kolejowego pomiędzy Polską a Niemcami są z roku na roku coraz lepsze. Oferta poprawia się z każdym nowym rozkładem, ceny są atrakcyjne nawet dla osób o bardzo ograniczonych środkach na wojaże. Kwestią problematyczną pozostaje oczywiście sprawa elektryfikacji przygranicznych odcinków - wszystkie one są niezelektryfikowane (poza przejściem granicznym w Słubicach-Frankfurcie). O ile w wypadku linii ze Zgorzelca do Drezna nie jest to problem, bo cała trasa Bolesławiec-Drezno jest w trakcji spalinowej, to jednak fakt, że odcinek Passow-Szczecin są "bez prądu", jest dosyć uciążliwy, jeśli chodzi o organizowanie przewozów. Nie jest jednak to tak do końca proste, ze względu na różne systemy prądu, jakie są stosowane na polskich (3 kV DC) i niemieckich (15 kV 16,7 Hz). (Ale i na to są sposoby!) Ponadto pewne odcinki wymagają także innych inwestycji: pomiędzy Passow a Szczecinem przydałby się drugi tor; tak samo odcinek Frost-Cottbus.

piątek, 10 lutego 2012

Kradzione nie tuczy?

To jest - niestety - Polska. Przyzwyczajeni jesteśmy do opisywanych przez media różnych historii - "spektakularnych" kradzieży (np. wyniesienia połowy czołgu na złom) albo piramidalnych absurdów (absurdy urzędnicze ot choćby...). Nieczęsto zdarza się jednak, że mamy do czynienia z wydarzeniem, które łączy oba te aspekty. Proszę sobie wyobrazić mój stan ducha, gdy w ciągu kilku minut, podczas przeglądania bezpłatnej, rozdawanej na mieście, gazety natrafiłem na dwie takie historie. W obu przypadkach - mówiąc młodzieżowo - miałem do wyboru tylko facepalm. ;)
Oto pierwsza z historii:
PKP Polskie Linie Kolejowe otworzyły oferty złożone w przetargu na modernizację 16 km torów między Tychami a fabryką Fiata. Według „Gazety Wyborczej” remont będzie przeprowadzony m.in. dlatego, że pociągi transportujące samochody z fabryki jeżdżą zbyt wolno i w trakcie przejazdów dewastowane i okradane są auta.
Sic! Jak czytamy dalej: "Z samochodów giną radia, zapasowe koła, a nawet akumulatory. Na odcinku Tychy-Górki Ściernie kursuje 16 pociągów towarowych, które przewożą samochody z zakładu Fiata w Tychach oraz 32 pociągi pasażerskie na szlaku Tychy-Tychy Miasto. Przejeżdżające tamtędy pociągi zwalniają do 30 km/h z powodu złego stanu infrastruktury. Tak niska prędkość pozwala złodziejom na to, by dostać się na wagony i niszczyć pojazdy oraz kraść elementy ich wyposażenia." Komentarz? Brak słów... (Oba cytaty stąd.)

Druga historia:
Koleje Śląskie postanowiły "ukulturalnić" swoich pasażerów i zaserwowały 1500 egzemplarzy książek do swoich pociągów (patrz np. tu). Ot, tak - jak rozumiem - książki miały sobie leżeć, żeby podróżni mogli sobie sięgnąć i przeczytać/przekartkować, jeśli mieli na to ochotę. Efekt? 500 książek "poszło w Polskę", czyli niektórzy pasażerowie postanowili sobie je "wypożyczyć" (z terminem zwrotu - ad Kalendas Graecas). OK, ja rozumiem, że ktoś sobie taką książkę nawet zabrał: wziął z półki, zaczął kartkować, zainteresowała go ta pozycja, potem przy wysiadaniu pomyślał, że sobie weźmie i doczyta do końca, a potem odda znów do pociągu. Ale to:
Kilka dni temu konduktor złapał na gorącym uczynku 53 - latka z Libiąża, który chciał wynieść aż cztery książki.
Bibliofil czy handlarz?

P.S. Dopiero po napisaniu tego tekstu spostrzegłem, że oba przypadki dotyczą województwa śląskiego. Jakaś dywersja "ukrytej opcji niemieckiej"? ;)

środa, 8 lutego 2012

Chronometrażysta potrzebny od zaraz!

Parę dni temu na stronie Kolei Mazowieckich, w zakładce z informacjami o utrudnieniach i awariach pojawił się następujący komunikat:


Pierwsza myśl, zwłaszcza mniej rozeznanego czytelnika: "Brawo! Tak być powinno. Wiadomo, awarie się czasem zdarzają, ale powinna być o tym szybka informacja." Faktycznie, taką sytuację mamy i w tym wypadku. Uważne oko krytyka wypatrzy jednak pewien mankament. Spójrzmy na ten komunikat raz jeszcze - podkreślenia moje:


Niestety, obsługa strony KM spóźniła się o trzy minuty. :) Zakładając nawet, że jakiś mieszkaniec Mińska przed wyjściem z domu sprawdził na stronie przewoźnika komunikaty o awariach i utrudnieniach (nawet ja tego nie robię :P), to niestety - nawet gdyby tę stronę przeglądał w telefonie, stojąc na peronie - mógłby tylko zobaczyć, że właśnie odjechał "zastępczy pociąg" o 11:36. :/

P.S. Oczywiście opisana tu historia jest śmieszna, bo przecież i tak każdy podróżny, znajdując się już na stacji i dowiadując o odwołaniu pociągu wsiądzie w "pierwszy lepszy" pociąg jadący w pożądanym przezeń kierunku. Warto jednak zwrócić w Kolejach Mazowieckich uwagę na obieg informacji. Czy to zawiniła obsługa pociągu 9812 - która dopiero mając półgodzinne opóźnienie (przy ciągłym podejmowaniu prób uruchomienia składu) przekazała informację wyżej? A może to centrala zawiniła - wiadomo było już przed planowym odjazdem pociągu 9812, że cała jednostka "przymarzła do szyn" i nie pojedzie, informację tę przekazano, a opóźnienie spowodowała opieszałość działu informatycznego/informacyjnego?