BLOG PRZENIESIONY NA NOWY ADRES:
http://robert.skarzycki.pl/blog/naszynach/

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

InterRegio - moje wrażenia

Pociąg InterRegio z Warszawy Wschodniej do Poznania Głównego wjedzie...

Głos dworcowej szczekaczki, z charakterystyczną (oficjalną? ;)) wymową "interredżio" zapowiedział wjazd oczekiwanego pociągu na dworzec. Tak, pierwszy raz wybrałem się w podróż pociągiem InterRegio - hitem ostatnich kilkunastu miesięcy, przyszłością polskich kolei. Mnie w tym pociągu relacji Warszawa-Poznań może nie dane było poznać wszystkich "uroków" tej klasy pociągów - "uroków", które odstręczają co poniektórych od wybierania tego środka transportu. Ten pociąg nie był bowiem złożony z "elektriczek" (inaczej "kibli"), czyli elektrycznych zespołów trakcyjnych, ale był zestawiony z lokomotywy i wagonów, jak normalny pociąg. Co ciekawe, lokomotywa była nowoczesna - nasz polski Huzar. Wagony zaś takie zwykłe, drugoklasowe, zielone, jak w niegdysiejszych pośpiechach.

Nie ominęła mnie jednak atmosfera pociągu tej klasy. W głównej roli konduktor. Był nim dziadek z niepełnym uzębieniem. ;) W trakcie jazdy widziałem ciekawą scenę. Ów konduktor siedział w swoim służbowym przedziale, paląc papierosa. Jakiś podróżny zagadnął go, pytając, w jakiej części pociągu on sam może zapalić. Na co ten odpowiedział: Wszędzie, niech się pan tylko ludzi spyta, żeby im nie przeszkadzało... To było mocne, podejrzewam, że gdybym popijał piwo w przedziale, to też ten konduktor nie miałby nic przeciwko temu. Byleby ludziom nie przeszkadzało. :)

Do Poznania pociąg przyjechał punktualnie - po 3,5 h podróży. To mniej-więcej tyle samo co (na przekór nazwie) droższe TLK i raptem tylko o 40 min. dłużej niż te wszystkie Inter-Euro-City, jakie jeżdżą na tej samej trasie.

Muszę przyznać, że mi taki standard odpowiada. Nie będę ukrywał, że z perspektywy kieszeni studenckiej najważniejszym kryterium jest cena. W tej kategorii IR jest bezkonkurencyjny. A czas podróży nie jest wcale dłuższy niż TLK na analogicznych odcinkach. A do tego nie ma rygorów odnośnie np. palenia: sam nie palę, ale taka wolność jest dobrym rozwiązaniem. :)

PS. Gdy wyszedłem na peron poznańskiego dworca wszystko wydawało się w porządku, dopóki nie usłyszałem z megafonu: Der Zug von Berlin nach Warschau... Przez chwilę zapytałem siebie, czy wysiadłem na właściwej stacji. Ale krzywe chodniki (nawet w Poznaniu!) przypomniały mi, że do Reichu jeszcze nie wjechałem. ;)

piątek, 23 kwietnia 2010

Rower w Kolejach Mazowieckich a karta miejska

Dziś "odkryłem" przypadkowo ciekawą rzecz: otóż, posiadając bilet zakodowany na Warszawskiej Karcie Miejskiej, wozić rower pociągami Kolei Mazowieckich - bez opłat i to przez cały rok (oczywiście tylko na obszarze obowiązywania wspólnego biletu)! Dotychczas myślałem, że KM są łaskawe dla cyklistów tylko w okresie letnim. A tu dziś - niespodzianka: jechałem z rowerem, grzecznie więc poszedłem do kasy, żeby kupić bilet na rower (bo przecież okres darmowego bicykla w KM jeszcze się nie zaczął...), oświadczając, że mam kartę miejską (na obie strefy). Pani w okienku trochę się zafrasowała, bo nie wiedziała, jaki nr biletu ma wpisać na blankiecie na rower. (To ciekawe, kiedyś już kupowałem bilet na rower - na odcinek spoza strefy "wspólnego biletu" - i nie spostrzegłem, że bilet rowerowy jest sygnowany nrem biletu dla człowieka...) Sytuacja była pasowa, na szczęście pani bileterka postanowiła zadzwonić gdzieś, skąd mogła szukać pomocy - i udało się, okazało się, że właśnie mając kartę miejską mogę rower wozić bezpłatnie. Nie mogłem co prawda zweryfikować tej prawdy wobec konduktora, bo akurat żaden mnie nie sprawdzał, ale będę się teraz trzymał tej tezy. :)

Można się tylko zastanowić, po co w takim razie KM trzymają się tego schematu, że normalnie przewóz roweru jest odpłatny, a tylko od końca kwietnia do końca września jest "promocja" - skoro posiadacze karty miejskiej mogą go wozić free przez cały rok (na obszarze wspólnego biletu), to po co trzymać się tego starego rozwiązania? Ciekaw jestem, ile osób wozi pociągiem rowery poza tym okresem promocyjnym - w miesiącach zimowych pewnie nikt. Cóż, trzymamy się anachronicznego przepisu, który nie służy ani Firmie (minimalne wpływy z tego tytułu, jak mniemam), ani pasażerom (galimatias w uprawnieniach różnego rodzaju klientów) - nie tędy droga, panowie!