Pociąg InterRegio z Warszawy Wschodniej do Poznania Głównego wjedzie...
Głos dworcowej szczekaczki, z charakterystyczną (oficjalną? ;)) wymową "interredżio" zapowiedział wjazd oczekiwanego pociągu na dworzec. Tak, pierwszy raz wybrałem się w podróż pociągiem InterRegio - hitem ostatnich kilkunastu miesięcy, przyszłością polskich kolei. Mnie w tym pociągu relacji Warszawa-Poznań może nie dane było poznać wszystkich "uroków" tej klasy pociągów - "uroków", które odstręczają co poniektórych od wybierania tego środka transportu. Ten pociąg nie był bowiem złożony z "elektriczek" (inaczej "kibli"), czyli elektrycznych zespołów trakcyjnych, ale był zestawiony z lokomotywy i wagonów, jak normalny pociąg. Co ciekawe, lokomotywa była nowoczesna - nasz polski Huzar. Wagony zaś takie zwykłe, drugoklasowe, zielone, jak w niegdysiejszych pośpiechach.
Nie ominęła mnie jednak atmosfera pociągu tej klasy. W głównej roli konduktor. Był nim dziadek z niepełnym uzębieniem. ;) W trakcie jazdy widziałem ciekawą scenę. Ów konduktor siedział w swoim służbowym przedziale, paląc papierosa. Jakiś podróżny zagadnął go, pytając, w jakiej części pociągu on sam może zapalić. Na co ten odpowiedział: Wszędzie, niech się pan tylko ludzi spyta, żeby im nie przeszkadzało... To było mocne, podejrzewam, że gdybym popijał piwo w przedziale, to też ten konduktor nie miałby nic przeciwko temu. Byleby ludziom nie przeszkadzało. :)
Do Poznania pociąg przyjechał punktualnie - po 3,5 h podróży. To mniej-więcej tyle samo co (na przekór nazwie) droższe TLK i raptem tylko o 40 min. dłużej niż te wszystkie Inter-Euro-City, jakie jeżdżą na tej samej trasie.
Muszę przyznać, że mi taki standard odpowiada. Nie będę ukrywał, że z perspektywy kieszeni studenckiej najważniejszym kryterium jest cena. W tej kategorii IR jest bezkonkurencyjny. A czas podróży nie jest wcale dłuższy niż TLK na analogicznych odcinkach. A do tego nie ma rygorów odnośnie np. palenia: sam nie palę, ale taka wolność jest dobrym rozwiązaniem. :)
PS. Gdy wyszedłem na peron poznańskiego dworca wszystko wydawało się w porządku, dopóki nie usłyszałem z megafonu: Der Zug von Berlin nach Warschau... Przez chwilę zapytałem siebie, czy wysiadłem na właściwej stacji. Ale krzywe chodniki (nawet w Poznaniu!) przypomniały mi, że do Reichu jeszcze nie wjechałem. ;)
poniedziałek, 26 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Related Posts :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz