W Polsce mamy duże mrozy, ale na szczęście nie ma większych problemów na kolei (nie licząc np. drobnych pęknięć szyn, które to usterki - choć uciążliwe - to szybko są usuwane). Tymczasem we Włoszech zima na całego. Niemalże - zima stulecia. W telewizji włoskiej pełna ekscytacja śniegiem, który paraliżuje pół kraju. Oczywiście pełno migawek z zasypanych miast i wsi. A wśród tych materiałów - także informacje o sporych problemach na kolei. A to że jakiś pociąg do utknął w połowie drogi do Rzymu i kilkuset pasażerów przesiedziało w nim prawie 10 godzin. A to znowu, że spore opóźnienia na wielu stacjach. Powtarza się także słowo "caos", oznaczające rzecz jasna "chaos". Hm... Skąd my to znamy? Déjà vu sprzed roku, prawda? :) Cóż, można (i chyba trzeba) współczuć Włochom tych problemów i modlić się, żeby te wielkie opady śniegu (które sparaliżowały także Bałkany) nie dotarły do nas. A w międzyczasie dla pocieszenia można sobie rzucić okiem na tablicę przyjazdów ze stacji w Bolonii.
Nie ma lepszego uczucia niż mieć świadomość, że inni mają jeszcze gorzej albo co najmniej tak źle jak my. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz