BLOG PRZENIESIONY NA NOWY ADRES:
http://robert.skarzycki.pl/blog/naszynach/

niedziela, 19 września 2010

Dzień Transportu Publicznego - na kolejowo

Właśnie wróciłem z pikniku kolejowego, jaki zorganizowano w ramach Dni Transportu Publicznego (DTP). Te dwa weekendowe dni - wczoraj i dziś - były wręcz przepełnione atrakcjami skierowanymi nie tylko dla takich miłośników komunikacji jak ja. Z "działki" kolejowej najciekawsze było kilka "eventów": wizyta w parowozowni w Skierniewicach, przejazd specjalny WKDką, bezpłatne wejście do Muzeum Kolejnictwa oraz właśnie ów piknik kolejowy stacji Warszawa Zachodnia. Ze względu na ograniczone możliwości czasowe wybrałem tę ostatnią imprezę - i się nie zawiodłem, a przy okazji poczyniłem kilka obserwacji, którymi teraz chciałbym się podzielić.
Organizatorzy na stronie internetowej zachwalali kilka atrakcji, jakie czekały na wizytujących - i faktycznie wszystkie były na miejscu. Na potrzeby tej imprezy zarezerwowano dwa tory od strony ul. Tunelowej.
Najśmieszniejszym eksponatem tej kolejowej wystawy była drezyna, przerobiona z samochodu marki Warszawa - po prostu zwykły pojazd, tylko z kołami zamienionymi na kolejowe (ciekawe, że kół w Warszawach najwidoczniej był zbliżony do tych 1435 mm).

Na drugim końcu czekała tymczasem na zwiedzających zwykła drezyna, poruszana ręcznie:

Poza takimi kuriozami, jeśli chodzi o transport kolejowy - chyba drezyniarze nie obrażą się, jeśli tak nazwę ich domenę - organizatorzy zaprezentowali trzy obiekty niemal z XXI w. Po pierwsze otwarty do zwiedzania był skład 19WE, używany na co dzień przez SKM Warszawa. (Lubię podróże pojazdami tego typu, bo mają charakterystyczny zapach nowości. ;))
Kolejną atrakcją, spośród tych nowości był wagon Przewozów Regionalnych, kursujący w składach RegioExpressów. Jak dowiedziałem się z reklamy DTP, jaką zamieszczono na stronach PR, przez miłośników kolei te wagony nazywane są "malrboro". Faktycznie, jak się przyjrzeć, to podobieństwo w kolorystyce jest uderzające. :)

Wśród eksponatów będących dumą polskiego kolejnictwa prezentowana była również lokomtywa Huzar. Do środka już wejść mi się nie udało, ze względu na dużą ilość zwiedzających. W jakąkolwiek część wystawy jednak nie poszedłem, to o obecności Huzara przypominał mi cyklicznie powtarzający się "gwizd" - to zwiedzający uruchamiali "trąbkę" w lokomotywie. :)

Nie udało mi się także dostać do szynobusu, który kursował między Warszawą Zachodnią a Warszawą Główną (tj. Muzeum Kolejnictwa). Przyznam się, że spodziewałem się, że ten szynobus będzie cokolwiek większy - myślałem, że to będzie raczej coś takiego z serii polskich szynobusów SA, a okazało się, że to raczej taki "pojazd techniczny".

Sama idea takiego skomunikowania Dworca Zachodniego i Muzeum Kolejnictwa - była bardzo dobrze pomyślana.
Nad bezpieczeństwem imprezy czuwała Straż Ochrony Kolei - w takiej formacji z psami panowie przedstawiali się naprawdę postawnie. ;)

Jak wspomniałem na początku, piknik na Dworcu Zachodnim to była tylko część atrakcji tegorocznych Dni Transportu Publicznego. Ja widziałem dziś dużą frekwencję (nie tylko w szynobusie, ale na terenie całej imprezy), podejrzewam, że podobnie było w WKDce i w parowozowni w Skierniewicach. A ludzie byli najprzeróżniejsi: widziałem dziadków, i małe berbecie; widziałem takich fascynatów jak ja, biegających z aparatami, a także ludzi mniej zainteresowanych tematyką kolejową (a chcących jednak spędzić np. z rodziną w ten sposób czas). Trzeba zatem przyznać, że DTP okazują się pomysłem bardzo udanym. Dla mnie samego było to bardzo ciekawe. Jedna rzecz mnie tylko zafrapowała. Mianowicie, na jednym z bocznych torów stał taki oto zwykły wagon pasażerski 2. klasy - odrapany i zardzewiały:

Zastanawiam się tylko, czy jego obecność dosłownie tuż obok taboru "wystawowego" była skutkiem "tradycyjnego" polskiego bałaganu (ktoś zapomniał o tym lub nie pomyślał), czy też może celowo pokazywano jak bardzo XXI-wieczne są obecnie polskie koleje. Cóż - obym dożył takich czasów, że cały stary tabor i inne rzeczy, na które codziennie pomstują pasażerowie, były jedynie muzealnym reliktem, a nie ich codziennością.

sobota, 18 września 2010

To se ne vrati...

Wczoraj przechodziłem przez tunel pod stacją Warszawa Rembertów. Wpierw zauważyłem krzątających się robotników, a chwilę potem warczącą maszynę. Po chwili moim oczom ukazał się kolejny robotnik, podłączony z ową maszyną długim, gumowym przewodem, zakończonym lancą, z której wydobywała się... farba. Tak, ów pracownik rozpylał na ścianie tunelu farbę. Każdy mógłbym w tym miejscu pomyśleć: O, wreszcie robią porządek, przecież ściany tego tunelu to pożal się Boże - całe pomazane, brudne... Mnie jednak coś ścisnęło w sercu. Tak ten tunel nie wyglądał za ciekawie: brud, bazgroły, wulgaryzmy itp. Ale nie tylko - były także sprayem pisane teksty, które można zaliczyć do publicystki lub wręcz poezji. Oto przykład (cytuję z pamięci):

Naród wybrał króla,
Król był znamienity.
Ale naród zdradził,
Więc będzie zabity.


I tam było więcej podobnych do tego - po prostu fenomen! Jedyne miejsce, jakie w życiu widziałem, w którym osoby mażące po murach nie ograniczają się tylko do wulgaryzmów, "Legia pany" i "Kocham Kasię". Tyle razy sobie mówiłem, że przy okazji zrobię zdjęcie tych najcenniejszych napisów, zachowam je dla potomności. I spóźniłem się! Niech to będzie nauczka dla mnie i dla każdego z Czytelników - jeśli widzicie coś kuriozalnego, to jak najszybciej to udokumentujcie, bo za rogiem czasie remont i robotnik z farbą, który zamaluje i "zniszczy" to, co było ciekawe. ;)
Jednakże chyba nie powinienem się tak do końca martwić. Tego typu "perełki" nie przepadną tak łatwo - na pewno już niebawem nowi grafficiarze wkroczą do akcji i stworzą coś nowego. Już nie mogę się doczekać, czym tym razem uraczą mnie rembertowscy poeci uliczni. ;)

sobota, 4 września 2010

5 projektów na 5 lat KM: (2) Kolej, która nie zasypia

Zgodnie z obietnicą z wpisu, w którym zaprezentowałem czasopismo "Z Biegiem Szyn", rozpoczynam komentowanie kolejnych projektów, które zaproponowała redakcja ZBS. Nie będzie po kolei (nomen omen ;)), ale postaram się na każdy temat coś odpowiedzieć.

Projekt 2: Kolej, która nie zasypia
POPIERAM. P. Karol Trammer, autor artykułu postuluje wprowadzenie nocnych weekendowych pociągów do okołowarszawskich miejscowości: do Mińska, Sochaczewa, Żyrardowa, Góry Kalwarii, Celestynowa, Wyszkowa, Nasielska. Obecnie jedyny taki nocny pociąg kursuje do Tłuszcza - w weekendowe noce odjeżdża z Wileńskiej o 1.45. Argumentacja za uruchomieniem kolejnych takich połączeń jest jasna - umożliwi ona mieszkańcom mazowieckich miejscowości udział w imprezach i wydarzeniach kulturalnych; obecnie pasażerowie kolei muszą już na długo przed północą kierować się ku dworcom, żeby zdążyć na ostatni pociąg, albo - rezygnują w ogóle z takich imprez. Jeśli taki ostatni pociąg ruszałby z Warszawy po godz. 1.30, wtedy sytuacja byłaby całkowicie odmienna.
Autor pomysłu pokazuje także przykłady z Zachodu (taka argumentacja zawsze działa :)) - w Wiedniu, Pradze, Berlinie pociągi kursują aż do godz. 2 w nocy. I nie dojeżdżają tylko do przedmieść - ze stolicy Czech można nocnym pociągiem dojechać do położonego aż 62 km od Pragi Kolina, natomiast z Berlina kursuje nawet pociąg do Halle (165 km). Co więcej, takie nocne pociągi oferują już nasze polskie SKM-ki: zarówno ta w Trójmieście (gdzie, wg ZBS, na odcinku Gdańsk-Wejherowo ostatni kurs w weekend jest o 2.45, natomiast w wakacje takie nocne kursy są realizowane codziennie przez całą noc co 40 min.), jak i w Warszawie (na linii Pruszków-Sulejówek Miłosna).
Dlaczego popieram ten pomysł? Argumenty przytoczone w artykule są jak najbardziej przekonywające, ale mam tu także swoje własne doświadczenie: ostatni pociąg w stronę Mińska Mazowieckiego jest około północy (jeszcze kiedyś był kilka minut przed dwunastą, teraz ze Śródmieścia odjeżdża o 0.16), jednak dzięki wprowadzeniu nocnej SKMki, która rusza przed 1, mogę przemieścić się bliżej domu także o takiej porze (SKMka nie załatwia dla mnie wszystkiego, ale jest sporym ułatwieniem). Doskonale zatem rozumiem sytuację, w której z powodu braku nocnego transportu powrotnego udział w koncertach, imprezach, wydarzeniach kulturalnych jest utrudniony lub wręcz niemożliwy. Jeśli natomiast ktoś podnosiłby kontrargument, że nikt takimi pociągami by nie jeździł, to odsyłam do innego artykułu w ZBS - "Nocna kolej miejska coraz popularniejsza" (ZBS 4/2010, s. 3); tytuł mówi sam za siebie.
Oczywiście należałoby rozważyć i policzyć, czy wszystkie zaproponowane przez autora pomysłu kierunki nadawałyby się na uruchomienie takiej nocnej komunikacji kolejowej (przynajmniej w tym momencie) i jakie to pociągałoby za sobą koszty. Myślę jednak, że najwyższy czas, aby taka komunikacja podwarszawskich i mazowieckich miejscowości z Warszawą istniała. Wystarczy potem tylko zareklamować na dworcach i w pociągach takie połączenia, a potem one same się obronią. Ilością pasażerów.