BLOG PRZENIESIONY NA NOWY ADRES:
http://robert.skarzycki.pl/blog/naszynach/

środa, 20 lipca 2011

Czas...

Jeśli pośród naszych
Gwiezdnych dróg
Pośród nieskończonych tras
Gdzieś istnieje jeden
Wieczny Bóg
To na imię ma on: Czas


Tak kiedyś śpiewała Budka Suflera (notabene polecam ten wyjątkowy utwór!). Jak dużo "gwiezdnych dróg", ile lat świetlnych dzieli koleje od takiego ubóstwienia Czasu - o tym wie każdy: spóźnienia, opóźnienia - odmieniane przez wszystkie przypadki. Tym razem jednak nie na to chciałbym zwrócić uwagę (byłby to jedynie głos wołającego na puszczy), ale wskazać aberrację, z jaką mamy do czynienia w służbie kolejowej. Proszę zapytać jakiegoś pracownika kolei - konduktora, panią z kasy, kogokolwiek - "która jest godzina?", a potem porównać to wskazanie z własnym zegarkiem, zegarem na peronie, zegarem w poczekalni, z godziną wydrukowaną na bilecie... Mogę założyć się z miejsca, że przy takim sprawdzaniu uzyskamy co najmniej 3 różne czasy (strefy czasowe?), a i tak zegarek kierownika pociągu, na który czekamy, będzie miał jeszcze inne zdanie w tym temacie. Czemu o tym piszę? Sam bowiem byłem świadkiem takiej "pętli czasowej" (takiego zakrzywienia czasoprzestrzeni to nawet Einstein nie przewidział ;)): kilka dni temu kupowałem bilet na pociąg na Dworcu Centralnym. I na bilecie mam wydrukowaną godzinę późniejszą niż odjazd pociągu - a przecież zdążyłem jeszcze przejść na właściwy peron (w gąszczu pozamykanych przejść zajęło mi to dłuższą chwilę), a pociąg nie był spóźniony - przyjechał w miarę zgodnie z tym czasem, który podany był na zegarze na peronie. W sposób ewidentny zegar komputera drukującego bilety miał parominutową rozbieżność z innymi zegarami na dworcu i w pociągu. Co prawda, zegar w kasie ma stosunkowo małe znaczenie, ale zegary na dworcach - jeśli nie odpowiadają czasowi "rzeczywistemu" (a przypadków takich mogę znaleźć na dworcach warszawskich multum) - są niemalże bezużyteczne. (Sam bardzo rzadko spoglądam na te - często brudne, zardzewiałe lub z innego powodu mało czytelne - chronometry, staram się zgrywać swój zegarek z przyjeżdżającymi pociągami (choć to iście syzyfowa praca).
O co zatem cały ten raban? O to, drogi czytelniku, że w dzisiejszych czasach komputeryzacji jest dla mnie niepojęte, że pracownicy kolei nie potrafią wytworzyć wspólnego systemu kontroli wskazań zegarów - na dworcach, na peronach, w pociągach etc. Przecież dziś każdy użytkownik komputera z dostępem do internetu może w każdej chwili zweryfikować wskazanie swojego komputerowego chronometru, korzystając z wbudowanego połączenia z serwerem czasu firmy Microsoft. http://www.blogger.com/img/blank.gifUważam, że PKP powinny mieć taki właśnie swój serwer czasu, do którego powinny co jakiś czas - w celu wyrównania ew. różnic wskazań - co jakiś czas logować się komputery na wszystkich stacjach, przystankach, posterunkach oraz - we wszystkich pociągach. W ten sposób można zagwarantować punktualność, jednolitość wskazań zegarów - w całej Polsce (i to w sumie niedużym kosztem).
Tylko dzięki takiemu rozwiązaniu będzie można powiedzieć to, co mówi się czasem o funkcjonowaniu kolei w Polsce przed wojną - że można było wedle kursowania pociągów regulować zegarki...

P.S. Żeby nie było tak słodko - przed wojną nie było wcale tak różowo z koleją, nie było. Postaram się kiedyś to opisać, ale na razie to jest inna historia, inna historia (tu cytat z piosenki grupy Kult ;)).
P.P.S. Dla tych, którzy nie wiedzą, co to jest serwer czasu, odsyłam do stosownego artykułu na Wikipedii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz