BLOG PRZENIESIONY NA NOWY ADRES:
http://robert.skarzycki.pl/blog/naszynach/

niedziela, 25 września 2011

Jak dojechać do Budapesztu?

Obiecałem w jednym z poprzednich postów, że przedstawię możliwości dojazdu do Budapesztu. Miasto to piękne, Węgrzy - nasi bratankowie, każdemu więc, który jeszcze w stolicy Węgier nie był - polecam wizytę. A żeby nie tylko samo polecanie było, poniżej kilka propozycji dojazdu. (Nie będę dogmatykiem i nie ograniczę się do samych kolei. Tym bardziej, że jest też wygodne połączenie autobusowe.)

1) CHARME DISCRET DE LA BURGEOISIE
Oczywiście jest bezpośredni, nocny pociąg do i z Budapesztu. Wieviel kostet? A, proszę bardzo - jedynie 99 EUR. Sic! Ponad 400 zł za samo zwykłe miejsce siedzące w drugiej klasie. Jeśli ktoś sobie życzy atrakcje w postaci kuszetek, miejsc leżących - bezahlen. A może w tej cenie podstawowej są już jakieś luksusy? O, nie - miałem okazję jechać tym pociągiem z Budapesztu. De facto to jest jeden wagon, który potem wpinany jest w składy pociągów z Wiednia i Pragi - do Warszawy. Wagon łatwo rozpoznać, jest pomalowany w barwy InterCity. (Skład ruszający z Budapesztu to prawdziwy "zwierzyniec" wagonów różnych kolei i różnych destynacji.) Niestety, luksusu w środku nie uświadczysz, a często nie działa toaleta lub zwyczajnie brakuje w niej papieru. (A z reguły nie ma możliwości przejścia do innego wagonu, bo polski wagon jest "zaplombowany" z obu końców - już w Budapeszcie przygotowany na przeprowadzane w Czechach, w środku nocy przetaczanie, odpinanie i łączenie nowych składów.) Fotele też takie niezbyt wygodne i mityczna klimatyzacja, której po prostu nie ma.
Uważny czytelnik może spytać, czemu napisałem, że jechałem takim pociągiem - czyżbym aż tyle się wykosztował? Ależ skąd, na szczęście istnieje promocja pod nazwą "SparNight". Pewna pula biletów jest w cenie 29 EUR - w sierpniu w Budapeszcie nie miałem problemu z zakupem takiego biletu na dwa dni wprzód. ("Na dziś" i "na jutro" - te były za 99 EUR...) Istnieje również opcja wskoczenia w ten pociąg gdzieś na Słowacji lub w Czechach (też z tej opcji korzystałem), ale o tym poniżej.

2) DYSKRETNY UROK BURŻUAZJI - WERSJA EKONOMICZNA
Gdyby ktoś upierał się przy jeździe ww. pociągiem i naglił go termin, a z drugiej strony nie zamierza wykosztować się zbytnio, zawsze może trochę zakombinować. :) Opcja polecana zwłaszcza dla posiadających jakieś zniżki na polskich kolejach i/lub jadących większą grupą. Ogólna idea jest taka, że nie kupujemy biletu wg taryfy międzynarodowej (bo według tej jego cena wynosi owe 99 EUR), lecz kupujemy lokalne bilety na odcinki krajowe. Cała operacja nie jest łatwa, bo pociąg jedzie przez 4 kraje (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry), a w każdym jest inna waluta. Mimo to, niezrażeni zapowiedzianymi trudnościami, wybieramy ten wariant.
Primo - kupujemy bilet w normalnej polskiej kasie międzymiastowej na interesujący nas odcinek: z miasta startowego do Zebrzydowic (lub jeszcze lepiej, ale to nie każda kasjerka zrozumie - do Zebrzydowice (Gr), czyli do granicy; wyjdzie parę kilometrów dłużej niż do samych Zebrzydowic). Secundo - jeśli chcemy być bezpieczni i w pełni zgodni z regulaminem należałoby nabyć w kasie międzynarodowej w Polsce bilet międzynarodowy na odcinek Zebrzydowice-Bohumin (powinien kosztować kilka-kilkanaście złotych; uwaga! tu nie stosuje się żadnych zniżek studenckich, szkolnych, inwalidzkich etc. - to jest taryfa międzynarodowa). Generalnie ten bilet można sobie darować, bo i tak nikt tego nie sprawdza (na pewno można sobie go darować przy drodze powrotnej - o 3 w nocy nikt nam nie będzie sprawdzał biletu na jakiś odcinek graniczny). Tertio - jesteśmy już w Czechach, w Bohuminie. Udajemy się normalnie do kasy (powinna być czynna nawet o tej dziwnej porze) i nabyć bilety czeskie na odcinek Bohumin-Breclav (lub Bohumin-Kuty (Gr)). Jeśli jesteśmy grupą (uwaga! dla Czechów grupa to jest >= 2 osoby :)), możemy skorzystać z czeskich zniżek dla grup. Podobnie, jeśli obowiązują nas inne czeskie zniżki - możemy w tym wypadku z nich skorzystać. Podkreślam od razu, że nie ma ryzyka, że pociąg nam odjedzie bez nas - w Bohuminie ma on godzinny postój, bo trzeba odpiąć wagony, której jadą do Pragi. Quarto - w tej samej kasie czeskiej możemy nabyć bilet-przejściówkę Breclav-Kuty za kilka euro, ale znowuż może to być niepotrzebne, bo naprawdę takich drobiazgów nikt nie sprawdza. Quinto - wjechaliśmy na Słowację, u konduktora kupujemy bilet Kuty-Sturovo (lub Kuty-Szob (Gr)), normalnie za "słowackie euracze". Ewentualnie dokupujemy od razu przejściówkę na odcinek granicy węgiersko-słowackiej. Sexto - u konduktora węgierskiego kupujemy bilet do Budapesztu.
Uwagi: (i) konduktorzy nie pobierają raczej opłat za wystawienie biletu w pociągu, (ii) jak ktoś chce mieć spokojniejszą głowę i sen, to może np. w Bohuminie kupić od razu bilet na odcinek czeski, a na dalszą drogę od razu wg taryfy międzynarodowej do Budapesztu (tym bardziej, że ani na Słowacji, ani na Węgrzech na żadne zniżki raczej się nie załapiemy). W drodze powrotnej na pewno nie potrzeba przejściówki Bohumin-Zebrzydowice. Ja miałem bilet tylko do Bohumina, w Zebrzydowicach obudziła mnie pani konduktor (o 3 nad ranem), powiedziałem więc: "3 studenckie do Warszawy". I nie było żadnego problemu, nikt mnie nie pytał, skąd jadę i nie żądał wcześniejszych biletów.

3) TRANS-SLOVAKIA
To nie koniec możliwości. Dla najbardziej wytrwałych jest jeszcze opcja niemal jak kolej transsyberyjska. ;) Otóż - udajemy się polskim pociągiem do Zwardonia. (Międzymiastowym do Bielska-Białej, a dalej osobowym do Zwarodnia.) W ten sposób znajdujemy się na granicy polsko-słowackiej. Teraz musimy przekroczyć owąż granicę i dostać się na stację kolejową słowacką. Cała podróż zajmie nam... piętnaście minut. Wiem, to absurdalne, ale niestety od roku nie kursują już bezpośrednie pociągi Katowice-Żilina (o czym pisałem). Zresztą, nawet jak kursowały, to ja wybierałem opisywany tu wariant przejścia granicy pieszo - można oszczędzić na transgranicznym bilecie (wówczas 2 EUR), a zaoszczędzone pieniądze wydać np. na piwo, które można spokojnie spożyć w "pięknych okolicznościach przyrody", w oczekiwaniu na słowacki pociąg. ;) Wracając jednak do tematu - ze stacji Zwardoń kierujemy się na sklep, potem asfaltową drogą (szlakiem) pod górę i po kilku minutach marszu, przed laskiem, skręcamy w prawo w żwirową drogę w dół. Jeszcze chwila i będziemy na Słowacji. Zaraz pojawiają się już słowackie zabudowania i na wprost wyrasta nam linia kolejowa oraz mały budyneczek stacji Skalité-Serafínov. (Kasa raczej nie będzie czynna, ale bez dopłaty możemy kupić bilet u konduktora.) Dalsza marszruta zależy od szczegółów rozkładu kolei słowackich, a przede wszystkim od godziny, o której pojawimy się w Skalitem. Przed podróżą polecam kwerendę z wykorzystaniem nieśmiertelnej multiwyszukiwarki busowo-kolejowej, objemującej całą Słowację plus trochę miejscowości państw sąsiadujących (tu!). Chcąc najprościej dostać się do Budapesztu, kierujemy się do miejscowości Štúrovo (dawniej zwane Parkanami, to tu Sobieski wygrał z Turkami [nawet się zrymowało ;) ]), malownicze położonej nad Dunajem, przy granicy z Węgrami. Nasze połączenie ze Skalitego do Szturowa będzie wiązało się z kilkoma przesiadkami - na pewno w Żylinie (Žilina), Nowych Zamkach (Nové Zámky) i Galancie. Od razu uspokajam - przesiadki kolejowe na Słowacji są bezbolesne - lokalne pociągi słowackie raczej się nie spóźniają, a takie połączenia są chyba skomunikowane. Zresztą sporo osób robi podobne przesiadki, dlatego nie ma problemu ze znalezieniem właściwego peronu - jeśli nie jest tak, że oba pociągi stoją przy tym samym peronie.
Uff... Znaleźliśmy się na dworcu Szturowie. Ładnie tu, prawda? :) Niestety, znajdujemy się spory kawałek od centrum miasta/granicy węgierskiej. Możemy skorzystać albo z autobusów (nie do końca zrozumiałem ich tras kursowania - najwyraźniej różnymi marszrutami osiągają centrum), albo z taksówek (już przy 3 osobach cena wyjdzie podobna jak autobus). Dalej kierujemy się na jedyny w okolicy most na Dunaju. Warto nań zwrócić uwagę, bo jest imponujący. Most ten jest bowiem wybudowaną na początku XXI wieku repliką mostu, który w tym miejscu powstał pod koniec XIX wieku (dla uhonorowania księżnej Marii Walerii, której imię do dziś nosi), zniszczony w 1919 r., niedługo potem odbudowany i potem ponownie wysadzony przez wycofujących się Niemców. W gruzach leżał pół wieku.
Gdy przejdziemy Dunaj, już jesteśmy na Węgrzech, w pięknym miasteczku imieniem Ostrzyhom (Esztergom). Polecam każdemu zwiedzenie bazyliki - jest to taka węgierska Jasna Góra, miejsce pochówku kard. Mindszentyego, siedziba prymasów węgierskich (jak głosi złoty napis nad wejściem: Mater Ecclesiarum Hungariae). Z tarasu widokowego wokół kopuły rozciąga się piękny widok na Dunaj, most Marii Walerii oraz zabudowę Ostrzyhomia. Około 20 minut pieszej drogi od bazyliki w górę Dunaju znajdziemy pole namiotowe.
Z Ostrzyhomia mamy natomiast bezpośrednie pociągi regionalne kolei węgierskich do Budapesztu - kursują średnio co godzinę, prowadzone nowoczesnym taborem (produkcji Siemensa), atrakcyjna cena (mimo braku zniżek wychodzi ok. 15 zł).
Być może to połączenie trans-słowackie jest wykonalne w ciągu jednej doby (w to jednak wątpię), polecam jednak rozbić to na więcej dni, żeby zobaczyć choćby Ostrzyhom, a może i coś na Słowacji.

2 komentarze:

  1. Dzięki za opis. Przetestowaliśmy opcję nr 2 w dwie osoby, startując w Bohuminie.
    Wyglądało to tak:
    Bohumin - Kuty (Gr): grupowy, koszt 424kc (70zł), bilet kupiony w kasie. Spytałem się o cenę z Kut do Budapesztu - ok 1800kc (300zł)
    Kuty (Gr) - Szob (Gr): 23€ (96zł), kupiony u konduktora.
    Szob (Gr) - Budapeszt-Keleti: ok 9500HUF(140zł!!) za 22km odcinek. Konduktor potraktował nas jak gapowiczów. Polecam sprawdzić jaka jest cena u słowackiego konduktora.

    Powrót
    Budapeszt - Szob(Gr): ok 5000HUF (73zł), bilet należy kupić w kasie międzynarodowej. Pomieszaliśmy trochę i po odrobinie stresu przyjazny, węgierski konduktor wystawił nam bilet. W kasach niestety żadna Pani nie zrozumiała jak chcemy jechać.
    Szob (Gr) - Kuty (Gr): 23€ (96zł), kupiony u konduktora.
    Breclav - Bohumin: 402kc (67zł), kupiony na dworcu podczas 20min postoju.

    Podsumowując, gdyby nie odcinek węgierski to wszystko byłoby łatwe i przyjemne.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej , mam nadzieję , że mi odpiszesz . Chcę wyjechać do Budapesztu korzystając z tej trzeciej opcji jak myślisz jaki jest koszt przejazdu w jedną stronę ??

    OdpowiedzUsuń